Każde miasto ma swój symbol. Ikoną Kapsztadu w Republice Południowej Afryki jest Góra Stołowa w języku afrikaans Tafelberg, po angielsku Table Mountain. Ogromny monument czuwający nad miastem. Oczywiście nazwę zawdzięcza swojemu wyglądowi tj. wyraźnie płaskiemu szczytowi. Żeby określić wysokość góry Thomas Maclear zbudował kamienny kopiec, który został nazwany „Maclear’s Beacon” – „Latarnia Macleara”. Wiadomo jest, ze Góra wznosi się na wysokość 1086m n.p.m. Jest tak ogromna, ze widać ją z oceanu z odległości 200 km. Po obu stronach wzgórza znajdują się dwa inne charakterystyczne wierzchołki: od wschodu Diabli Szczyt oraz Głowa Lwa po zachodniej stronie. Rdzenni mieszkańcy okolic Przylądka tj. plemię Khosa nazywają to miejsce Hoerikwaggo (morska góra), ponieważ ponad 600 milionów lat temu powstała pod powierzchnią wody. Szacowany wiek góry to 360 milionów lat, czyli jest starsza od Himalajów i Andów.
Jest majestatyczna, piękna i tajemnicza. Szczyt góry stanowi ogromną atrakcję, zapewnia wiele tras spacerowych, tarasów widokowych i pełni szczęścia dla fotografów. Oczywiście jeśli nie jest w chmurach, co zdarza się dość często. Jednak z doświadczenia wiem, ze po chmurach przychodzi słońce, wystarczy chwilę poczekać. A propos chmur to ciekawostką jest, że będąc w Kapsztadzie pierwszą czynnością po przebudzeniu jest spojrzenie na Górę Stołową czy jest w chmurach. Od tego zależy kolejność i plan zwiedzania Kapsztadu i jego okolic. Nieskromnie powiem, że jesteśmy w tym najlepsi.
Ale wracając do opisu Góry, chociaż można o niej pisać godzinami nadmienię tylko, że to właśnie na zboczach góry i w jej okolicy od wieków rośnie słynny Fynbos. Pod tą nazwą kryje się mieszanka endemicznych roślin czyli takich które nie występują nigdzie indziej. Występuje około 1406 zagrożonych gatunków roślin, z których 300 już mają miano krytycznie zagrożonych a 29 już wyginęło. jest to skutek częstych pożarów, nad którymi ciężko zapanować ze względu na wiatr od oceanu. Zawsze jest to bardzo przygnębiający widok. W lecie góra wyłania taką ogromną liczbę roślin, kolorów i zapachu Fynbos, że każdy turysta odwiedzający Kapsztad jest zaczarowany jej pięknem.
Zwiedzanie Góry Stołowej można zacząć od wjazdu kolejką linową na szczyt. Jest to ogromna atrakcja, ponieważ w wolnym tempie, stopniowo wyłania nam się Kapsztad z góry. I to jest nasza najczęstsza droga na szczyt Góry Stołowej. Często jest to podyktowane brakiem czasu, bo atrakcji jest naprawdę bardzo dużo.
Ale…
Zdarza się, że są turyści, którzy lubią wspinaczkę.
Wiedząc o tym, Amelia przy porannej kawie obserwuje górę i mówi: „Andrzej, skoro mamy turystów, którzy chcą wchodzić na górę z buta, to ja powinnam się też z tym zmierzyć”. I jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
Andrzej tłumaczył, że to trzeba się do tego przygotować, zabrać wodę, jakieś batony, bo trasa dla laika jest trudna. Oczywiście on wiedział, bo był. Niestety u Amelii od pomysłu do czynu jest pięć minut.
W dniu mojego wylotu do Polski postanowiłam zdobyć górę. Z resztą moją pierwszą w życiu.
Jest wyznaczona trasa wspinaczki na szczyt. Jej początek jest trochę dalej za kolejką. Zanim jednak zaczęliśmy wspinaczkę natknęliśmy się na sporą tablicę, informującą, że wchodzimy na własną odpowiedzialność i że nie liczy się trasy w kilometrach tylko czas wspinaczki. Dla amatora jest to koło 2,5 godziny. Nie pamiętam ile dla wyczynowca. Ale czytaj dalej …
Wchodzimy, na początku jest łatwo i przyjemnie. Jak zwykle gadam jak nakręcona i jest fajnie. Nie zauważyłam zadyszki oraz coraz większych stopni. Zegarek pokazuje czas wspinania 25 minut. Luz, już pewnie jesteśmy w 1/5 trasy. Odwracam się, a ja jeszcze mogę zobaczyć co ludzie pozostawiali w samochodach na parkingu, tak nisko byłam. Andrzej maszeruje jakby szedł do sklepu po bułki, a ja sapię. Przestałam gadać. Nagle wyprzedza nas długonoga laska i po szybkim Hi znika mi gdzieś w górze. Jest stromo, nawet czasem trudno, ale jest przyjemnie. Każdy pozdrawia się miłym hello lub hi i tak też było ze starszym panem, który mija nas schodząc już w dół. Mija godzina, półtorej, ja już prosze o kolejny przystanek chociaż świetnie się bawimy kiedy w dół zbiega długonoga. Ja w szoku. Idziemy dalej. To jest naprawdę fajna przygoda, czasem jest tak stromo, że wspinamy się na czworaka. Iiii …. tego już nie wytrzymuję bo znowu w górę wchodzi ten sam żylasty starszy Pan. Andrzej go pyta w końcu co z nim jest nie tak? Może potrzebuje porozmawiać ze specjalistą, ze tak lata z góry na dół i z powrotem. A dziadek dziarsko i z humorem odpowiada, że nie może się zdecydować gdzie jest piękniejszy widok z góry czy z dołu 🙂 I tacy tam są fajni ludzie 🙂 Kiedy już widzimy wąwóz na szczycie i wiemy, ze zostało nam już naprawdę niewiele wyprzedza nas długonoga i podpowiada żebym nie prostowała pleców podczas wspinaczki, bo tak wytracam energię. O matko. I teraz mi to mówi !!! Dowiedzieliśmy się, że ona trenuje do zawodów biegów górskich. Biega tak codziennie 4 godziny.
Doszliśmy na szczyt w UWAGA 2 godziny i 15 minut. Niesamowite !!!
Radość ogromna, batoniki najpyszniejsze na świecie i hektolitry wypitej wody.
Naprawdę polecam.
Będąc w Kapsztadzie nie można nie być na Górze Stołowej. Nie ważne czy kolejką czy wspinając się na szczyt. Widok jaki rozpościera się z góry jest oszałamiający. Widać całe miasto, okolice i Wyspę Robben, na której Nelson Mandela spędził 27 lat w niewoli. Po prostu można zatracić się w czasie i pięknie.
Nie bez powodu Góra Stołowa została uznana jako Siódmy Cud Natury.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.
Dodaj komentarz